^

Robert Kubica - Klub Kibiców

wtorek, 26 maja 2015

Perła w kalendarzu świadkiem największej wpadki w historii Mercedesa

Grand Prix Monako – weekend Grand Prix w wielkim stylu… z wielką wtopą mistrzów świata w tle.

Przechwytywanie w trybie pełnoekranowym 2015-05-24 154124.bmpZmienne warunki atmosferyczne podczas całego weekendu w Monte Carlo nastawiały kibiców na możliwość wystąpienia w niedzielę opadów deszczu. Tak się jednak nie stało – świeciło piękne słońce, dzięki czemu wyścig w najbardziej urokliwym miejscu w kalendarzu nabrał kolorów. Dosłownie, bo zamiast grid girls pojawili się… grid boys.

Z pierwszej linii wystartowali – a jakżeby inaczej – obaj zawodnicy Mercedesa. Z alei serwisowej ruszał Carlos Sainz junior. Dlaczego? Kierowca Toro Rosso podczas sobotniej sesji kwalifikacyjnej nie stawił się na obowiązkowym ważeniu bolidu.

Przejechać przez ciasne pierwsze zakręty na torze w Monako bez stłuczki to nie lada wyczyn. Choć na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że wszyscy przeszli przez zakręty jak nóż po miękkim masełku, to jednak do kolizji doszło – między Maldonado i Massą. Pastor z rywalizacji odpadł po kilku okrążeniach, był to wynik uszkodzeń jakie pojawiły się w bolidzie po stłuczce, Massa tułał się w ogonie stawki. Kolizję zaliczył też Alonso z Hulkenbergiem. Fernando dostał karę (gdy ją odbywał nie wiedział za co…), Nico zakończył swój udział w wyścigu na bandach.

Po emocjach związanych ze startem i kolejnych kilku okrążeniach nastąpiła dłuższa chwila spokoju w której większość zaczęła marudzić „nie ma Pastora, nie ma imprezy”. Emocji jednak nie brakowało. Realizator skupił się na walce kierowców ze środka stawki, dobrze radzili sobie też zawodnicy stajni Ferrari. Wysoka temperatura zdecydowanie działała na ich korzyść, czego nie można powiedzieć o Williamsie, który w trakcie całego weekendu GP dawał ciała po całej linii. Kierowcy tłumaczyli się, że to nie wina aktualizacji czy ustawień, po prostu charakterystyka toru „nie leży” ich bolidom.

Zabawa zaczęła się pod koniec wyścigu, gdy obserwowaliśmy agresywną jazdę Maxa Verstappena. Kierowca Toro Rosso, który nigdy wcześniej nie jeździł po torze w Monako pokazał, że potrafi walczyć o jak najwyższe laury – nawet na ciasnych ulicach Monte Carlo. Niestety, jego agresywna jazda zakończyła się kolizją z Romainem Grosjeanem i twardym lądowaniem na bandach. Na szczęście kierowcy nic się nie stało, był w stanie opuścić bolid o własnych siłach. Na torze pojawił się VSC po czym sędziowie wypuścili na tor samochód bezpieczeństwa. I tu zaczęły się kolejne cyrki – Mercedes ściągnął do alei serwisowej lidera, Lewisa Hamiltona, który po wyjechaniu z boksów nagle znalazł się na pozycji numer trzy. Okazało się, że Mercedes popełnił błąd w kalkulacjach, a sam zjazd był niepotrzebny. Lewis stracił pewne zwycięstwo w wyścigu, które przypadło jego zespołowemu partnerowi, Nico Rosbergowi. Drugi na mecie był Sebastian Vettel.

Wygrana spadła Rosbergowi z nieba, trzeba to przyznać. Hamilton po wyścigu nie mógł opisać słowami rozgoryczenia, frustracji i zdenerwowania. Jego mowa ciała mówiła sama za siebie. Warto wspomnieć, że przed rozpoczęciem się weekendu w Monako stajnia Mercedes poinformowała o tym, iż przedłużyła z Lewisem kontrakt na kolejne trzy lata. Ciekawe jak wyglądałyby negocjacje po tym weekendzie…Verstappen choć winę za kolizję zwalał na Romaina twierdząc, że był zaskoczony punktem jego hamowania, po wyścigu dostał karę. Sędziowie uznali go winnym kraksy i na starcie GP Kanady zostanie cofnięty o pięć pozycji.

KOMENTARZE KIBICÓW
Autor: Elena
o 19:03

Udostępnij:

error: Content is protected !!